sobota, 20 listopada 2010

Nieudane odpalenie

Przez ostatni miesiąc nie jeździłem z powodów zdrowotnych i pracy. Chęć rosła z każdym dniem. Postanowiłem, że dzisiaj uruchomię Złego i trochę pojeżdżę.

Wyprowadziłem motocykl z garażu. Banan na twarzy rósł coraz bardziej. Zrobiłem zdjęcie, info wrzuciłem na blipa, że zaraz będę śmigał (na twitter'a i facebook'a również).
Coś mnie pokusiło by sprawdzić czy odpali po takim czasie, zanim się przebiorę.


Niestety, nie zaskoczył. Kolejna próba, nic. No to za telefon do specjalisty, Chacim pomocy! :)
Pierwsza myśl świeca. Ok, to trzeba się dostać do niej.
Zdjąłem siedzenie, osłonki chłodnicy, zabrałem się za wężyk z kranika (prowadzący do gaźnika) i klops.

Wężyk sparciał i przedziurawił się. Zaczęło z niego lać się paliwo (tak dla wyjaśnienia to w kraniku uszczelka, o-ringi, jest też do wymiany, bo lekko się sparciała i naderwała).

Tak to się przedstawiało:
Mała dziurka, a lało się jak...
Bak zdjęty i ustawiony tak by z kranika nie ciekło. DR-Z na podnośnik (jakiś czas temu kupiłem, ale nie było okazji kiedy go przetestować).

Zabrałem się za wyciąganie świecy. Gdzie ten klucz? :)
Taaa, nie było klucza do świec, raczej nigdy go nie miałem. No to w samochód do sklepu i tak miałem jechać po wężyk.

Larsson na Połczyńskiej. Wężyków o 8mm w środku nie było :(, o-ring do kranika nie było, przynajmniej nie mieli powiązanych w systemie do DR-Z, musiałbym wykręcić z baku (nie chciało mi się bo bym musiał spuścić całe paliwo, leniwy byłem) i przyjechać by dopasować do wzornika. Klucz do świec, BYŁ i jest już mój!

Ok, 1/3 lista zakupów została odhaczona, teraz drugi ważny punkt, przewód. Długo się nie zastanawiałem i  udałem się do MotoMotion (kupiłem tam swój pierwszy motocykl, Honda CB500, tak jak moja żona, z tym że ona wzięła Kawasaki ER-5).
Chwilka rozmowy z Andrzejem i miałem już przewód ;)

Wróciłem do garażu, święcę udało mi się wykręcić. No cóż, była trochę mokra.

Wykonałem kolejny telefon do Chacima (nie dziwcie się, z mechaniki jestem zielony i dopiero się uczę :) ), co dalej miałem robić. Zapalniczka i do dzieła. Wysuszyłem i wkręciłem ponownie.
Kolejną rzeczą, którą się zająłem, to założenie nowego wężyka. Lekko przyciąłem ten, który dostałem w MotoMotion i:

TADA! Udało się! :)

Nastąpiła chwila prawdy. Kluczy, kilka ruchów manetką, rozrusznik i ...
Motocykl jak nie chciał odpalić tak nie odpalił.
Kolejny telefon do Chacima (ten to ma cierpliwość do mnie ;) ).
To musi być paliwo. Fakt, do starszego w baku dolałem prawie 4L nowego, niestety to nie pomogło. Spuściłem całe paliwo z baku, kanister 5L, do samochodu i na stację. 15 minut później bak zalany nowy paliwkiem.

Spróbowałem uruchomić, prawie się udało, trochę zaskoczył ale nie utrzymał obrotów, było na ssaniu. Wyprowadziłem go na zewnątrz i kolejne próby. Nic to nie dało, a akumulator przez to padł :(.

Aktualnie moto skręcone, akumulator wyjęty (planowane naładowanie przez noc) i jutro kolejna próba odpalenia.

Po dzisiejszym dniu do planu zakupowego na wiosnę doszło:
- nowa świeca, stara wygląda kiepsko,
- o-ring do kranika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz